Mam dobrą opinię, co prawda juz miałam partnera bo mam 25 lat,ale kiedys chcialam czekac do slubu.Wiem,ze lubie sex, wiem co lubię (mniej wiecej) ale mam zasady;nie sypiam z nikim przygodnie Seks oralny, jak sama nazwa wskazuje, jest odmianą kontaktu seksualnego. Czasem traktowany jako urozmaicenie, innym razem jako gra wstępna, a niekiedy jako akt sam w sobie. Gdybyśmy zapytały o seks oralny nasze babki, od wielu z nich mogłybyśmy usłyszeć “Fu! To obrzydliwe! Zboczone!”. Übersetzung im Kontext von „mało sypiam“ in Polnisch-Deutsch von Reverso Context: I tak ostatnio mało sypiam, ale oby to było coś ważnego. Übersetzung Context Rechtschreibprüfung Synonyme Konjugation Wówczas jednym rozwiązaniem są poszukiwania.Mąż zaginął bez śladu 6 tygodni po ślubie. Ona nie miała pojęcia, dlaczego jej ukochany miałby tak po prostu odejść. Wiedziała, że za jego zniknięciem musi kryć się coś więcej. Niestety, prawdy dowiedziała się dopiero po 68 lata, to zmieniło wszystko. sypiam z kotem :) Od ponad roku, tzn. od kiedy wyrzuciłam z łóżka ostatniego chłopaka, regularnie sypiam z kotką :) Jest cudowna: mruczy, gdy ją głaszczę, nie ucieka, kiedy ją przytulam, jest miła w dotyku, a gdy do niej mówię, patrzy mi prosto w oczy - po prostu ideał :D Nie dość, że staję się zoofilką, to na. Kto jak nie one znają wszystkie zakamarki, tajemnice, odkurzają zakurzone i wyjmują króliki z kapelusza. Dziewczyny opowi… ‎Show Nie sypiam byle gdzie, Ep #5 Uwierz w ducha, czyli największe tajemnice slowhopowych miejsc - 12 Mar 2021 Tłumaczenia w kontekście hasła "Nigdzie dobrze nie sypiam" z polskiego na angielski od Reverso Context: Nigdzie dobrze nie sypiam, ale domek jest mily. Tłumaczenia w kontekście hasła "Nie sypiam z toba" z polskiego na angielski od Reverso Context: Nie sypiam z toba, I nie jestem w humorze! Tłumaczenie Context Korektor Synonimy Koniugacja Koniugacja Documents Słownik Collaborative Dictionary Gramatyka Expressio Reverso Corporate Tłumaczenia w kontekście hasła "Nie sypiam w" z polskiego na angielski od Reverso Context: Nie sypiam w samochodzie, jeśli o to ci chodziło. Tłumaczenie Context Korektor Synonimy Koniugacja Koniugacja Documents Słownik Collaborative Dictionary Gramatyka Expressio Reverso Corporate Ludzie często myślą: „No ale nic się nie wydarzyło”, „Tylko z nim zatańczyłam”, „Tylko rozmawiamy”, „Przecież wracam do domu, nie sypiam z tym mężczyzną, to tylko flirt”. Ale właśnie to jest już zdrada, bo ta kobieta buduje bliskość emocjonalną poza domem, poza swoim mężem. FxE0zL. Mam prawie 29 lat. Kocham mojego męża. Jest to fakt niezaprzeczalny. Jest to też odpowiedź na pierwsze pytanie Majki, które mi zadała zaraz po tym, jak opowiedziałam jej o pierwszym razie. Zdradzam mojego męża. To również jest fakt, choć nie lubię owego procederu nazywać zdradzaniem. Po prostu sypiam z innymi mężczyznami. Dlaczego? Dlatego, że mój mąż nie potrafi zaspokoić wszystkich moich potrzeb seksualnych. Co wcale nie sprawia, że kocham go mniej. Jesteśmy małżeństwem od czterech lat. Mamy 3 letniego syna oraz dwa koty. Kocura i kotkę. Nie lubię wartościujących opisów. Społeczeństwo opisałoby mnie jako niewierną, rozwiązłą, może nawet dewiantkę. Tymczasem jestem dobrą żoną, matką, a do tego ciężko pracującym człowiekiem. To, że sypiam z innymi mężczyznami, niż mój mąż, nie czyni mnie "tą złą". Po kilkunastu pierwszych stosunkach z przyszłym mężem zrozumiałam, że nie dane mi będzie osiągnięcie orgazmu. Wraz z upływem czasu, po wielu próbach, rozmowach i staraniach stało się jasne, że choćbyśmy się nie wiem jak starali, ta sfera naszego życia nie może zostać poprawiona na tyle, by mnie zadowalać. Ta jedna, drobna, acz jakże istotna rzecz nie działała. Wszystko inne zaś... Tak na wszystkich innych płaszczyznach był mężczyzną idealnym. Troskliwym, kochającym, uczciwym, pracowitym, czułym, wyrozumiałym. Miał wszystkie te cechy, jakich brakowało poprzednim facetom w proporcjach bardziej niż zadowalających. Zakochana, choćby po uszy, popadłam jednak w co raz większą frustrację. Jestem z gatunku kobiet świadomych swojej seksualności. Boleśnie czasem. Głód seksu we mnie jest wielki. Było tak od zawsze. Nie jestem nimfomanką, co to, to nie. Po prostu mam duże potrzeby. Jakkolwiek idiotycznie by to nie brzmiało.. Frustracja rosła, osiągając nieprzyjemne rozmiary. Byłam co raz bardziej drażliwa. Wiedza, w czym leży problem, wcale mi nie pomagała. Kochałam i do dziś kocham mężczyznę mojego życia. Niestety chcąc zachować zdrowie psychiczne i wewnętrzną równowagę, kochanków znajduję gdzie indziej. Jeszcze nim się pobraliśmy zaczęłam zaspokajać swoje potrzeby poza związkiem. Nie planowałam tego. Nie było tak, że jednego dnia wstałam rano z łóżka i po prostu postanowiłam, że muszę kogoś przerżnąć, inaczej oszaleję. Wszystko było dziełem przypadku. Sytuacja jakże banalna. Wyjazd służbowy na targi. Duża impreza, ogrom pracy, tłumy na niego przypadkiem na schodach, kursując pomiędzy stoiskiem a org-roomem w nerwowej gonitwie. Mocno poirytowana zebrałam ulotki i katalog, rozrzucone na schodach poniżej, nie szczędząc słów krytyki. Marny początek, wcale nie przekreślił szalonej kontynuacji. Chłopak nie zraził się moim opryskliwym komentarzem, co więcej pojawił się niedługo później na stoisku i kupił wszystko, co mu zaoferowałam. Wyglądał na jakieś 26-28 lat. Miał śliczne, orzechowe i wesołe oczy urwisa i półdługie włosy o barwie mieszczącej się pomiędzy blondem, a brązem. Wyższy ode mnie o głowę, sportową marynarkę przerzuconą miał niedbale przez ramie, koszulkę z logo jakiegoś niszowego zespołu i dobrze leżące, ciemnoszare wranglery. Było na co popatrzeć i nie tylko ja byłam tego zdania, bo przyglądały mu się również wszystkie te nastoletnie, prawie-nie-ubrane hotessiątka. Późnym wieczorem, w hotelu, gdzie zakwaterowani byli wszyscy wystawcy spotkałam go, jak roznosił kolorowe zakąski kursując po sali w tą i spowrotem. Jakieś uśmiechy, spojrzenia, wymieniane tu i ówdzie przez większość bankietu. Wiedziałam, że jutro z samego rana muszę rozłożyć stoisko, w przeciwieństwie do szefostwa, toteż nie czekałam na zakończenie wieczoru. Zdjęłam, doprowadzające mnie do szaleństwa, buty i boso ruszyłam po schodach na drugie piętro. Chłód wyłożonych kafelkami schodów koił nieco ból. Siedział na schodach prowadzących na trzecie. Czytał jedną z książek, które mu sprzedałam. Rzucił jakimś zaczepnym komentarzem, nawiązującym do treści, zaczęliśmy się spierać o zasadność umieszczenia czegoś w powieści przez jej autora. Przenieśliśmy tą dyskusję do mojego pokoju. Zażarty bój trwał przez następną godzinę, póki nie powiedziałam, że muszę wziąć prysznic i iść spać, bo jutro czeka mnie poranna pobudka. Zresztą w toku rozmowy wyszło, że rozmawiam z przyszłorocznym maturzystą. Choćby nie wiem jak był pociągający, byłam od niego pięć lat starsza i jeszcze przez jakąś chwilę stanowiło to pewną barierę. Ruszył do drzwi, a ja nie spoglądając już nań do łazienki, marząc o długim, ciepłym prysznicu. Teraz już nie pamiętam, czy nie chciałam słyszeć otwierających się drzwi od kabiny, czy faktycznie nie słyszałam zajęta własnymi myślami. Ani drgnęłam, gdy poczułam jedną jego dłoń zaciskającą się na biodrze, a drugą na karku. Szeptał, lekko zachrypniętym głosem, co zamierza ze mną zrobić. Czułam emanujące od niego ciepło, para otulała nas szczelnie. Przylgnął do mnie, przypierając mnie do jednej ze ścian kabiny. Nie przestawał szeptać, od samych tych słów, barwy jego głosu i delikatnej pieszczoty karku zaczęłam drżeć, czułam rozlewające się w lędźwiach ciepło. Pragnienie budziło się, teraz już niepowstrzymane w żaden sposób. Gładził plecy, pośladki, biodra i kark, pojąc mnie słowami. Czułam jak pomimo panującego ciepła twardnieją mi przyciśnięte do kafelków sutki. Mimowolnie wyginałam się delikatnie w łuk, wypychając pupę do tyłu. Zaśmiał się cicho, z zadowoleniem. Złapał mnie za ręce i umieścił je nad głową. Drugą dłonią rozsunął mi nogi, gładząc opuszkami palców wewnętrzną stronę ud, powoli sunął w kierunku krocza. Kiedy musnał łechtaczkę, jęknęłam głucho, zagryzając wargi. Wiedziałam jak bardzo jestem nabrzmiała, chętna i gotowa. Pocierał delikatnie najczulsze miejsce na moim ciele doprowadzając mnie do szału. Przycisnął mnie mocniej do ściany, poczułam jego twardość, drgał lekko. Wszedł we mnie mocnym, pełnym zniecierpliwienia pchnięciem. Nie tracił czasu, nie czekał aż moje ciało przystosuje się do jego obecności. Rżnął mnie mocno, zdecydowanie i bez oporów. Wolną dłonią pieścił łechtaczkę, dość agresywnie, nie do końca świadomie. Nie przeszkadzało mi to, wypinałam się na tyle na ile było to możliwe czując jak wypełnia mnie sobą po brzegi z każdym pchnięciem. Całe moje ciało drgało w napięciu, w oczekiwaniu. Powoli zatracałam się w niesamowitym, niemal zapomnianym uczuciu bycia blisko, bycia na granicy. Zdołałam wyszeptać by nie przestawał. Jego ruchy traciły rytm, stawały się co raz bardziej gwałtowne, chaotyczne. Mięśnie w podbrzuszu zaczęły zaciskać się rytmicznie, jęknęłam czując, że zaraz eksploduję. Orgazm wypełnił najpierw lędźwia, rozlewając się gwałtowną falą ciepła, która spłynęła następnie wzdłuż kręgosłupa. Nie pamiętam czy szczytował wraz ze mną, czy chwilę po. Zagubiłam się w odczuwaniu. Miałam wrażenie, jakby ktoś zerwał ze mnie jakąś blokadę. Oddychał ciężko, oparł podbródek na moim ramieniu, po czym pocałował mnie delikatnie w szyje, zanim odepchnął się od ściany i przerwał połączenie. Obróciłam się powoli. Czułam strużki nasienia spływające po udach. Stał obok kaskady wody, której nie zakręciliśmy, przeczesując mokre, zmierzwione włosy w geście, który można było dwojako zinterpretować. Na ustach błąkał się lekki pół uśmiech. Wyglądał jak chłopiec, który coś zbroił, ale nie jest mu jakoś szczególnie przykro z tego powodu. Wybuchnęliśmy śmiechem w tej samej chwili. Umyliśmy się wzajemnie, opuszczając łazienkę jakiś czas później. Rozczesywałam palcami mokre włosy, próbując zlokalizować jakieś kubki Nalałam nam obojgu wody, wkroiłam po plasterku cytryny. Opróżniliśmy szklanki w milczeniu. Zastanawiałam się co dalej, czy powinnam się pożegnać, powiedzieć coś. Rozleniwienie nie opuszczało mnie, choć próbowałam usilnie skupić się na tym, co teraz miało miejsce. Wybawił mnie od tego, zarzucił marynarkę, przeczesał palcami wciąż wilgotne włosy, po czym spojrzał na mnie, uśmiechnął się, skinął głową i wyszedł. Bez słów. Tak po prostu. Zaśmiałam się. Usypiałam śmiejąc się, powoli pogrążając się w słodki, leniwym braku świadomości. Następnego dnia obudziłam się wcześnie, wypełniona energią. Miałam wrażenie, jakbym wróciła właśnie z długo oczekiwanego urlopu. Nie miałam wyrzutów sumienia właśnie z powodu dobrego samopoczucia, które utrzymało się przez następnych kilka dni. Kiedy wróciłam, następnego dnia, późnym wieczorem do domu, wraz z mężem wykąpaliśmy syna, a potem kochaliśmy się czule i bez pośpiechu. Bez fajerwerków również, ale za to z miłością. Seks z miłości, nawet pozbawiony swojej zaspokajającej mocy, jest niesamowity. Sprowadza się do intymnej więzi, poczucia przynależenia do siebie. Usypiałam z głową na piersi męża. Kilka dni później opowiedziałam wszystko Majce, tak po prostu, stojąc nad niedokończoną sałatką z tuńczykiem. Ogórek wypadł jej z ręki, a na twarzy wymalowało się bezbrzeżne zdziwienie, zaskoczenie, które ustąpiły miejsca spojrzeniu wypełnionego podziwem. Zaciekawienie i podziw Majki towarzyszą mi do dziś, za każdym razem gdy opowiadam jej o kolejnym z moich kochanków. Moja, wiecznie będąca singielką przyjaciółka, która zalicza kolejnych samców kiedy tylko ma na to ochotę spogląda na mnie z niekłamanym podziwem, zawsze gdy dzielę się z nią detalami. I to ona namówiła mnie w końcu do tego, by opisać jak próbuję utrzymać dwa światy w równowadze, nikogo przy tym nie raniąc. Nie jest łatwo być kobietą. Postrzegane przez pryzmat tradycji, jesteśmy skazane na społeczny ostracyzm, jeśli nasze zachowanie odbiega od przykazanych norm. Tymczasem, nikogo nie interesują nasze potrzeby i spojrzenie na pewne kwestie, dotychczas zarezerwowane wyłączenie dla męskiego świata. Muszę jechać po synka. A potem.. Potem wymyślę, co też ugotuję na obiad dla moich dwóch, najważniejszych na świecie mężczyzn. fot. Adobe Stock, oneinchpunch kocham swojego męża, to mężczyzna mojego życia. ale od czasu do czasu potrzebuję się rozerwać, najlepiej z innym facetem. Nikomu o tym nie mówiłam. Raz chciałam się zwierzyć Ewie, najbliższej przyjaciółce. Na szczęście jakoś tak zagaiłam, że wyszło, jakbym mówiła o znajomej. Po tym, jak zareagowała Ewa, zrozumiałam, że moja tajemnica musi pozostać w ukryciu. Maciek był moim pierwszym facetem. Zostałam wychowana po katolicku, wierzyłam w to, że powinnam zachować czystość aż do ślubu. Z Maćkiem poszłam do łóżka, gdy już byliśmy zaręczeni, a w kościele ksiądz czytał zapowiedzi naszego ślubu. Wtedy razem doszliśmy do wniosku, że skoro i tak spędzimy razem życie, to miesiąc nie robi już różnicy. A tak bardzo byliśmy ciekawi siebie… Ciągle jestem pewna, że Maciek jest miłością mojego życia. I że chcę się zestarzeć przy jego boku. Nie wyobrażam sobie, że mogłabym jednocześnie być zakochaną w dwóch różnych osobach. Jestem stuprocentową monogamistką. Tyle że w ogóle nie łączę miłości i uczucia ze swoimi jednorazowymi, czysto fizycznymi przygodami. To po prostu realizacja pragnień i zachcianek, jak kupno ciastka czy nowej torebki. Wszystko zaczęło się trzy lata po ślubie Mania miała dwa lata z kawałkiem i właśnie zaczynała chodzić do żłobka. Ja ciągle byłam na urlopie, miałam odpocząć, pozałatwiać różne sprawy – jak się okaże, że Mania się w żłobku zaaklimatyzowała – wrócić do pracy. Nagle miałam czas dla siebie, po raz pierwszy od dawna. Na jednym z filmowych kanałów zaczęłam oglądać holenderski film. Bohaterka spotykała się z nieznajomym facetem w hotelu i uprawiali seks. Film był bezpruderyjny, bohaterowie kochali się w najbardziej niezwykłych konfiguracjach. Podobało mi się. Ale wiedziałam, że nie mogę nic z tego zaproponować Maćkowi. I nagle do mnie dotarło, że nie mam pojęcia, jak to jest z innymi facetami. I że chciałabym spróbować. Zawsze mi się wydawało, że z mężem w sypialni radzimy sobie bardzo dobrze. Do tej pory monotonia mi nie przeszkadzała. To było jak jedzenie ciągle tych samych, smacznych, sprawdzonych potraw. Ale ja zaczęłam marzyć o egzotycznej kuchni. Marzenia marzeniami – jak się jednak zabrać za ich realizację? Raz skłamałam, że idę wieczorem spotkać się z Ewą. Poszłam do klubu. Siedziałam sama przy barze z kieliszkiem martini i czekałam. Na filmach zawsze do kobiety przy barze przysiada się w końcu jakiś przystojniak. Niestety, nic takiego się nie zdarzyło. Wróciłam do pracy. Trzy miesiące później firma wysłała mnie w delegację do Gdańska. Tam poznałam Marcina, szefa naszego lokalnego biura. Nie był piękny, ale bardzo intrygujący. Zaproponował kolację. Zgodziłam się. Było dużo wina, potem drinki w barze i tańce. Marcin odprowadził mnie do hotelu. Przy windzie spojrzał mi w oczy. Musiał w nich znaleźć zgodę, bo pojechał ze mną na górę. Było inaczej, gwałtowniej, ale rano nie byłam pewna, czy lepiej niż z Maćkiem. Przez chwilę myślałam, że zrealizowałam już moją fantazję i na tym koniec. Rok później byliśmy na wakacjach w Chorwacji. Jednego wieczora posprzeczałam się z Maćkiem. Trzasnęłam drzwiami i poszłam na spacer. Trafiłam do baru pełnego tubylców. Zamówiłam kieliszek lokalnej wódki, potem kolejny. I poszłam na parkiet. Po chwili zorientowałam się, że nie tańczę sama. Odwróciłam się. Młody przystojniak uśmiechnął się szeroko. I położył mi ręce na biodrach. To był szybki seks na plaży. Prawie zwierzęcy. Nigdy nie poznałam nawet imienia tego chłopaka. Po prostu wstałam, ubrałam się i wróciłam do hotelu. Wykąpałam się i przytuliłam do męża. – Przepraszam – wyszeptałam. – O cokolwiek nam poszło, przepraszam. Maciek odwrócił się do mnie. Kochaliśmy się powoli, tak jak zwykle. Tej nocy został poczęty Franio. Przez cztery lata nie ciągnęło mnie do innych mężczyzn. Pewnie nie miałam na to po prostu siły. Franio dużo chorował, nie przesypiał nocy. W ciągu dnia próbowałam odsypiać, ale zaraz trzeba było iść do przychodni, na zakupy, a potem biec po Manię do przedszkola. Seks z mężem to nie to samo Franek nie poszedł do żłobka. Zostałam z nim w domu przez trzy lata. W dniu, w którym Mania poszła do szkoły, a Franek do przedszkola, rzuciłam się na łóżko w pustym mieszkaniu. Nareszcie! – pomyślałam. Maciek dobrze zarabiał, nie chciał, żebym wracała do pracy. Ale ja miałam dość roli kury domowej. Potrzebowałam wyzwań, ludzi. I potrzebowałam nowej przygody. Tomek dołączył do naszego zespołu, gdy ja byłam na urlopie. Poznaliśmy się dopiero po moim powrocie. – Monika, poznaj Tomasza. Będziecie razem pracować. Lepiej się polubcie, bo zapewniam, będziecie spędzać razem dużo czasu – szef uśmiechnął się i sobie poszedł. Przyjrzałam się mojemu nowemu koledze. Trochę młodszy ode mnie. Wysportowany. Miał taki chłopięcy urok, który zawsze na mnie działał. Ale obiecałam sobie kiedyś, że żadnych romansów w pracy. To zbyt ryzykowne. – No to do roboty. Co my tu mamy… – uznałam, że im szybciej zajmiemy się pracą, tym lepiej. To był pracochłonny projekt. Klient miał siedzibę w Poznaniu. Kilka razy byliśmy tam w jednodniowych delegacjach. Ta ostatnia też miała być taka. Plan: kończymy sprawę, podpisujemy umowę i wracamy do Warszawy pociągiem o 17. – Bardzo przepraszam, ale mój wspólnik nie może do nas dołączyć. Źle się poczuł, jest na badaniach w szpitalu. Pewnie wieczorem go wypuszczą i jutro będziemy mogli zamknąć sprawę – oznajmił nam szef firmy. Nie było wyjścia. Znaleźliśmy z Tomkiem hotel, kupiliśmy po szczoteczce do zębów i poszliśmy zwiedzać Poznań. Pierwszy raz rozmawiałam z Tomkiem nie o sprawach służbowych. Okazało się, że jest bardzo interesującym facetem. W młodości uprawiał pływanie, teraz trenował triathlon, biegał w maratonach. W ostatnie wakacje zjechał motorem Nową Zelandię. A o swoich przygodach bardzo barwnie opowiadał. W czasie kolacji, przy drugiej butelce wina, zaczęłam się zastanawiać, czy wytrwam w moim postanowieniu „zero romansów w pracy”. Gdy Tomek, otwierając mi drzwi przy wyjściu, delikatnie dotknął moich pleców, byłam już pewna, że je złamię. Tomek o nic nie zapytał. Po prostu wziął ode mnie klucz do mojego pokoju, otworzył go i wszedł ze mną do środka. Następnego dnia podpisaliśmy umowę i wsiedliśmy do pociągu. Oboje czuliśmy się dziwnie. W nocy było super, ale teraz byłam na siebie wściekła. Przecież będziemy musieli dalej razem pracować. Mamy udawać, że nic się nie stało? Już dojeżdżaliśmy do Warszawy, gdy Tomek odezwał się: – Zobaczymy się jeszcze? Pokręciłam przecząco głową. Ale on złapał mnie za rękę i zmusił, żebym na niego spojrzała. – Jesteś pewna? Nie byłam. Wbrew rozumowi umówiłam się z nim na piątek. Spotykaliśmy się przez dwa miesiące w jego mieszkaniu. Czasem wieczorem, czasem w przerwie na lunch. Wiedziałam, że to niebezpieczne. Że mogę stracić rodzinę. Ale byłam jak uzależniona. Opamiętałam się, gdy na podwórku Tomka spotkałam kuzynkę Maćka. – Cześć, musiałam podrzucić koledze papiery do domu, biedak złamał nogę – łgałam i modliłam się, żeby nie pojawił się Tomek. Udało się, ale zrozumiałam, że muszę z tym skończyć. Mój kochanek nie był zadowolony, jednak mnie rozumiał. – Wiem, że masz rodzinę i ją kochasz. Tylko że ja się w tobie zacząłem zakochiwać – wyznał, a ja wiedziałam, że to moja wina, że do tego dopuściłam. W końcu Tomek poprosił szefa o przeniesienie do innego działu. To duża firma, widujemy się czasem na korytarzu. Od tamtej pory ograniczam się do jednorazowych przygód. Najlepiej z dala od domu. Ale nie potrafię z nich zrezygnować. Maciek nie może się o tym nigdy dowiedzieć. Nie zrozumiałby. Kiedyś próbowałam zacząć rozmowę o otwartych związkach. – Nie mógłbym być z tobą, gdybyś mnie z kimś zdradziła – warknął. Nie odważyłam się mu powiedzieć, że moim zdaniem seks z innym facetem to nie jest zdrada. I że gdyby on chciał się przespać z inną, to nie miałabym nic przeciwko. Moja rodzina jest dla mnie bardzo ważna. I nie wyobrażam sobie życia bez Maćka, Mani i Frania. Wmawiałam sobie, że od teraz to musi mi wystarczyć. Prawie się udało. Wytrzymałam dwa miesiące. Tydzień temu były imieniny mojej koleżanki. Błagałam Maćka, żeby poszedł ze mną. Ale nie, uparł się, że woli zostać w domu i obejrzeć mecz. Poszłam sama. I gdy ten brunet poprosił mnie do tańca, wiedziałam, że moje postanowienie diabli wzięli. Czytaj także:„Straciłem w wypadku ciężarną żonę. Mieliśmy kupować łóżeczko i wózek, a dziś mogę jedynie wybierać trumnꔄMąż zdradzał mnie z moją przyjaciółką, gdy dzieci spały za ścianą. Nakryłam ich, bo wróciłam wcześniej do domu”„Co roku z moim facetem dorabiamy sobie jako kolędnicy. Zarabiamy na tym ok. 5 tysięcy złotych” Witam, kocham się z mężem raz w miesiącu albo i wcale. Czasami po rozmowie z nim na ten temat zdarzy się nawet dwa razy pod rządź i później długo nic, oczywiście czuję się z tym źle, bo wydaje mi się ze go zmuszam. Ogólnie jesteśmy zgranym małżeństwem, mamy jednakowy pogląd na życie bardzo dobrze czujemy się w swoim towarzystwie, naprawdę spędzamy ze sobą każdą wolną chwilę (co nie znaczy, że mamy ich wiele, mamy 2 dzieci, ja szkołę i on pracę). Nie umiemy "żyć bez siebie" w dobrym tego słowa znaczeniu, ale ja nie chcę być tylko przyjaciółką, też chce być pożądana a tak ciągle chodzi mi po głowie, czy może jest ze mną coś nie tak. Mamy po niecałe 30 lat i myślę, że to wiek, kiedy facet powinien być w szczytowej formie. Przez tą sytuację tracę wiarę w siebie (tracę pewność siebie). Najbardziej czego się boję to sytuacja, że zacznę rozglądać się za innymi facetami, a ja kocham męża i nie chcę innego a przez to wszystko robię się nerwowa i złośliwa i tak koło się zamyka... ponad rok temu Kompleksy w łóżku Witam! Nie jest wykluczone, że przyczyną obniżonej częstotliwości zbliżeń są przemęczenie czy osobiste kłopoty męża i wiążący się z nimi stres, który skutecznie nie tylko odbiera ochotę na współżycia, ale wręcz może uniemożliwiać osiągnięcie wzwodu. Niezależnie od przyczyny, konieczny jest szczery dialog z mężem i ewentualna konsultacja psychologiczna. Pozdrawiam 0 redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych znajdziesz do nich odnośniki: Dlaczego mąż nie sypia ze mną? – odpowiada Lek. Marcin Buczek Dlaczego mąż zmusza mnie do jazdy samochodem? – odpowiada Mgr Barbara Duch Dlaczego mąż nie chce się ze mną kochać po ciąży? – odpowiada Lek. Anna Syrkiewicz Dlaczego mój partner unika stosunku? – odpowiada Mgr Magdalena Klekotko Osłabienie erekcji podczas stosunku - dlaczego tak się dzieje? – odpowiada Redakcja abcZdrowie Co jest ze mną nie tak? Dlaczego się zmieniłem? – odpowiada Redakcja abcZdrowie Co się ze mną dzieje? Dlaczego tak się boję? – odpowiada Mgr Małgorzata Wierzbicka Mąż nie ma wzwodu. Czy to choroba czy kochanka? – odpowiada Redakcja abcZdrowie Jak pomóc kobiecie, która chce zamieszkać ze mną, ale boi się odejść od zaborczego męża alkoholika? – odpowiada Mgr Bożena Waluś Czemu mąż ze mną nie sypia? Czy nie lubi seksu, czy woli masturbację? – odpowiada Mgr Arleta Balcerek artykuły Kinga zmieniła metodę usypiania swojego dziecka, ale oboje nie znoszą tego najlepiej. fot. Drogie Mamy, od kilku dni, a właściwie nocy, moje życie przypomina koszmar. Sypiam po 3-4 godziny dziennie, więc przez większość dnia jestem nieprzytomna. Zacznę jednak od początku… Mój synek ma obecnie 2 latka. Do tej pory usypialiśmy go wspólnie z mężem. Były kołysanki, czytanie bajek, noszenie Bartusia na rękach… Trwało to jakieś półtorej godziny, zanim Mały zasnął. Czasem przebiegało to sprawniej, czasem wolniej, bywał marudny, ale nigdy jakoś strasznie nie zanosił się płaczem. Ostatnio doszliśmy jednak z Piotrkiem do wniosku, że przestaniemy robić cyrk przy usypianiu Juniora i nauczymy go zasypiać samodzielnie: bez tej całej otoczki. Sądziliśmy, że dzięki temu zyskamy wieczorem trochę czasu dla siebie. Mały będzie słodko spał, a my nadrobimy zaległości w byciu mężem i żoną. Zobacz więcej: Co zdradzają dziecięce rysunki? Swój plan wprowadziliśmy w życie tydzień temu. Położyliśmy Bartusia do łóżeczka, ucałowaliśmy go, przykryliśmy kocykiem, daliśmy do przytulenia ulubioną maskotkę i… wyszliśmy z pokoju. Junior oczywiście natychmiast zaczął płakać wniebogłosy i mnie wołać. Postanowiłam być jednak twarda i nie brać go na ręce. Siedziałam zapłakana pod drzwiami i modliłam się o to, żeby się uspokoił i zasnął. Piotrek natomiast chodził po korytarzu z zaciśniętymi ustami i nie wydusił z siebie nawet słowa. Koszmar trwał prawie całą noc. Ja nie zmrużyłam oka, a Piotrek zasnął na chwilę, bo następnego dnia szedł do pracy i musiał pospać chociaż kilka godzin. Kolejnego wieczoru stwierdziliśmy, że kontynuujemy nową metodę usypiania Bartka. Znowu buzi, kocyk, przytulanka i do widzenia. I znowu to samo: Mały płakał i mnie wołał, a ja siedziałam skulona w łazience i ryczałam. Jestem załamana, bo to trwa już tydzień i nie zanosi się na to, że Bartek zacznie zasypiać samodzielnie. Serce mi pęka, jak słyszę jego błagalne wołanie, ale z drugiej strony wiem, że to dla naszego wspólnego dobra. Powiedzcie mi proszę, czy jest jakaś nadzieja, że Bartuś wreszcie zacznie samodzielnie zasypiać? W jaki sposób Wy usypiacie swoje dzieci? Czasem czuję się jak wyrodna matka, ale przecież nie możemy z mężem ciągle robić cyrku przy usypianiu synka… Liczę na wasze rady i wsparcie, Kinga